Radość, zdumienie i wdzięczność ; to uczucia towarzyszące wierzącym, którzy – uciekając się pod opiekę Maryi – doznali za Jej wstawiennictwem, specjalnych łask.

Jako kustosze kodeńskiego sanktuarium niejednokrotnie mieliśmy okazję spotykać takich ludzi, którzy w różnych sytuacjach życiowej biedy, gdy rozsądek, doświadczenie i nauka odbierały im nadzieję, przybywali do Matki prosić o ratunek.

Trudno nam przedstawiać i omawiać te kazusy. Wymaga tego – naturalna w takich sytuacjach – dyskrecja. Możemy jedynie zaświadczyć, że zdarzają się. To sprawia, że rosną sława i kult Matki Bożej Kodeńskiej do której przybywają coraz liczniej pielgrzymi by prosić, dziękować, zawierzać…

To miejsce na stronie internetowej sanktuarium przeznaczone jest dla osób pragnących się podzielić swoją radością, wdzięcznością, a może też zaskoczeniem, jakie zrodziło w nich owo przedziwne orędownictwo Madonny Kodeńskiej.

Niech świadectwa tu przedstawione budują naszą wiarę i ufność, że Ta, którą dał nam Jezus z krzyża za Matkę, kocha, słucha i pomaga.                                                                                                                                                                                  

 Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej

ZŁÓŻ ŚWIADECTWO:

wyślij

UWAGA: Do wyłącznej wiadomości  Kustoszy Sanktuarium świadectwo winno być opatrzone pełnymi danymi personalnymi autora(ów), a także należy podać numer telefonu kontaktowego. Zastrzegamy sobie prawo niewykorzystania świadectw, a także prawo do skracania i adiustacji tekstów oraz zmiany ich tytułów.


Marek – Luboń k. Poznania

Luboń /k. Poznania, 18.01.2915

Czcigodni Ojcowie!

Kwiecień 2013 roku będę pamiętał do końca moich ziemskich dni. Przebywałem wtedy, ciężko chory, w szpitalu. Zdiagnozowano udar krwotoczny śródmózgowy. Przebywając w szpitalu, niepewny jutra, otrzymałem od syna obrazek Matki Bożej Kodeńskiej, który on z kolei dostał od księdza, będącego u nas na kolędzie rok wcześniej. Do dzisiaj pamiętam słowa syna: „Módl się do Niej. Ona Ci pomoże”. I tak też się stało.

Po wypisaniu do domu, nastąpił czas wizyt kontrolnych u lekarzy, półrocznej, trudnej rehabilitacji i… osobistych rekolekcji. Pociechy i ratunku szukałem w modlitwie. Codziennie odmawiałem różaniec, modliłem się na Mszy św., przyjmowałem Komunię. To co wtedy się ożywiło trwa do dzisiaj. Jedna pani doktor powiedziała, że „był pan pod dobrą opieką aniołów”, a ja wiem, że czuwała nade mną i uzdrawiała Matka Bożą Kodeńska.

Ostatni lekarz u którego byłem, widząc moje ozdrowienie przyznał w zaufaniu, że – w oparciu o wyniki badań – spodziewał się guza mózgu lub nowotworu. Ostatnio przeprowadzane badania (rezonans magnetyczny) wykluczyły to, co jeszcze bardziej przekonało mnie, że cuda się zdarzają.

Mój Tata wyznał, że rodzina ufundowała mi wózek inwalidzki, z którego nigdy nie musiałem skorzystać. Balkonik do chodzenia używałem tylko przez tydzień.

Po zupełnym wyzdrowieniu, pragnąłem bardzo odwiedzić Kodeń i osobiście podziękować Maryi, za wysłuchanie mojej ufnej modlitwy, zanoszonej w strapieniu i niepewności, co do dalszych kolei mojego życia, które stanęło jakby nad przepaścią.

Kodeń odwiedziłem w połowie lipca 2014 roku. Dziękowałem wtedy Matce Bożej, wraz z moim Tatą, za naszego wnuczka Adasia i za moje cudowne uzdrowienie. Niestety w czasie tej wizyty nie udało mi się spotkać księdza, który był u nas na kolędzie w 2012 roku i który podarował nam obrazek z Madonną Kodeńską. Do spotkania doszło po trzech latach od owej kolędy. Wtedy to osobiście uścisnąłem mu rękę, gorąco dziękując za ten drobny, a jakże szczególny dar, który tak niespodzianie okazał się dla mnie ratunkiem.

Jestem przekonany, że Maryja Kodeńska – upraszająca łaski u swego Syna – spojrzała na moją biedę i Jej orędownictwo podniosło mnie i wróciło do życia.

Jeśli więc siły i zdrowie pozwolą, zjawię się ponownie przed Jej Obliczem, by dziękować, zawierzać i mówić o swej miłości.

Marek

* do świadectwa dołączono kopie epikryz medycznych


Monika, Damian i Ola z Nowego Tomyśla.

Naszym świadectwem cudownego działania Matki Bożej Kodeńskiej jest 9. letni cud – córka Ola. Może zacznę od początku, pobraliśmy się w 2009 roku i zaczęły się starania o potomstwo, pierwszy, drugi, trzeci miesiąc nic, pół roku, wszyscy nas uspokajali, nic na siłę, odpuśćcie, ze spokojem, jednak po ponad roku od ślubu usłyszeliśmy, że potrzebuję zabiegu, bo mam torbiele na jajnikach, zabieg zrobiono w listopadzie, lekarze twierdzili, że w ciągu 3 miesięcy powinno się udać, jednak po wszystkich wizytach i kilkunastu diagnozach przestawałam wierzyć, że to się uda. Wtedy też udało mi się odnowić kontakt z przyjacielem. Ojciec Paweł Gomulak jest dla mnie jak brat, którego nie miałam, powiedział mi wtedy o cudownym obrazie Matki Bożej Kodeńskiej, pamiętam, że dostałam mały obrazek z kawałkiem płótna potartego o cudowny obraz. Obiecał, iż będzie się modlił w naszej intencji, ale że i my mamy się modlić. Wtedy byłam trochę obrażona na Pana Boga, modlitwa nie przyszła łatwo, ale kiedy po jednej z wizyt w szpitalu w Poznaniu usłyszałam, że tylko in vitro wchodzi w grę, załamałam się. Wtedy też zaczęłam się modlić. Po około 4 miesiącach okazało się że jestem w ciąży, choć ciąża była zagrożona, cały czas miałam przy sobie obrazek, modliłam się, aby Matka Boża miała nas w opiece. 2 września urodziłam zdrową dziewczynkę i jak dla nas ta data też nie jest dziełem przypadku, 2 września urodzony jest także o. Paweł, ten który jako pierwszy polecał nas w modlitwie. Po 4,5 roku życia naszej córeczki, okazało się, że choruje na częstoskurcz nadkomorowy serca, już wtedy wiedziałam, do kogo zwrócić się z modlitwą, za każdym atakiem miałam poczucie bezpieczeństwa, że wszystko będzie dobrze. Dziś córka ma 9 lat, biega, skacze, jest wulkanem energii, o czym wuja Paweł nieraz się przekonał. Moim marzeniem jest w końcu pojechać do Kodnia, gdzie będę mogła Panience podziękować za to, co mamy.