Różne emocje towarzyszą nam w związku z pojawieniem się gości – dominuje w nich niezaprzeczalnie radość. Liczne są źródła, z których wypływa: możliwość spotkania drogich naszemu sercu osób, rozmowa, spędzenie razem czasu, świadomość akceptacji, zajmowania w sercu gościa ważnego miejsca.
A jeśli tym Gościem ma być sam Jezus? Sytuacja ta nie mieści się w ramach możliwych do opowiedzenia – niewiarygodne szczęście, nieporównywalne z niczym innym.
– Jak to? Ty, Jezu, do mnie przyjdziesz? Do mnie, lichego człowieka?
Sztuka „Gość oczekiwany” na podst. dramatu Zofii Kossak – Szczuckiej zmusza do refleksji, na ile rozpoznaję Jezusa
w każdym spotkanym człowieku…
Czy w potrafię dostrzec Go biednego, głodnego, zmęczonego – tego Jezusa z Golgoty, nie tylko z góry Tabor.
– Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci Moich najmniejszych, Mnieście uczynili…
– Ależ Panie, to żebraczka. Przyszła zupełnie nie w porę. Czekaliśmy na Ciebie. Mam tyle spraw na głowie. Czy muszę troszczyć się o cały świat? Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam. Nie jestem jak ten celnik…
– Popatrz, poszczułeś mnie psem. Jeszcze mi noga krwawi…
SERDECZNIE ZAPRASZAMY!