Dnia 3. czerwca br., w naszym kodeńskim klasztorze, zmarł brat Jan Szczęch OMI. Przeżył 84 lata.

Urodził się 15 grudnia 1930 roku w Raniżowie, w powiecie kolbuszowskim, jako syn Jeremiego i Zofii zd. Kazior. Tam ukończył Szkołę Ludową. Pochodził z wielodzietnej rodziny, którą dosyć wcześnie opuścił, udając się na Kujawy, do pracy na gospodarstwie, niedaleko Żnina, by zarabiając – nie tylko siebie samego utrzymać – ale wspierać pozostałych w Raniżowie bliskich, którzy jak wiele rodzin w powojennej Polsce, cierpieli niedostatek.

Właściciel gospodarstwa, na którym pracował młody Jan, zauważył prócz wielkiej pracowitości, jego pobożność i postanowił zawieźć młodzieńca na odpust do sanktuarium maryjnego w Markowicach, gdzie mieli swój klasztor Misjonarze Oblaci M. N. Po zaznajomieniu się z tym zgromadzeniem Jan postanowił wstąpić doi niego, by służyć Panu Bogu jako brat zakonny.

Skończywszy 18 lat, rozpoczął postulat w klasztorze w Markowicach, gdzie odbył cała formację przygotowującą do życia konsekrowanego i posługi brata zakonnego.

W markowickim klasztorze, z dala od rodzinnej Małopolski, przeżył – jako młody zakonnik – 9 lat. Następnie przełożeni skierowali go, na rok, do Grotnik k. Łodzi. Kolejne dwa lata posługiwał na Świętym Krzyżu k. Kielc. Na tych dwóch placówkach pracował jako ogrodnik. Późniejszym domem, przez cztery lata, był klasztor w Obrze k. Wolsztyna, gdzie pracował jako gospodarz. I w końcu, w 1963 roku, przybył do Kodnia. Tu przeżył 52 lata, pracując jako: gospodarz, ogrodnik, pomocnik ekonoma, pszczelarz…

Brat Jan był tytanem pracy. Potrafił zjednywać sobie ludzi, znajdując przyjaciół także wśród wyznawców prawosławia – co przed laty nie było taka oczywistością. Ponad półwieczne przebywanie w Kodniu uczyniło z Niego świadka przemian zachodzących w sanktuarium i w gminie. Znał wszystkich, przez wszystkich był znany i ceniony za swą pracowitość, kompetencję i życzliwość. Kochał życie, był ciekaw świata. Mając 82 lata odbył pielgrzymkę do Ziemi Świętej.

Ostatnie dwa lata Jego ziemskiej pielgrzymki coraz bardziej ograniczała postępująca choroba nowotworowa. Choć rwał się do pracy miał coraz mniej sił, często bywał w szpitalu, więcej czasu musiał odpoczywać w pokoju, z trudem rezygnując nie tylko z pasjonującej go pracy w pasiece, ale i ze spacerów.

Gdy przed tygodniem wrócił ze szpitala, nie wstawał z łóżka, coraz mniej mówił, z trudem poruszał się, tracił apetyt i siły. Przez cały czas był ktoś przy nim, by czuwać, usłużyć, pomóc…

W środę, 3. czerwca, gdy zbliżała się Godzina Miłosierdzia, zgromadzeni wokół łóżka brata Jana zakonnicy i świeccy pracownicy klasztoru odmawiali Koronkę do Bożego Miłosierdzia, brat – z gromnicą w ręku – zakończył ziemską wędrówkę do Domu Ojca.

Dzień przed pogrzebem, w godzinach wieczornych, do cmentarnej kaplicy św. Wawrzyńca przybyli parafianie, by odmówić za zmarłego Różaniec. Podobnie modlitwa różańcowa, w kaplicy klasztornej, poprzedziła uroczystości pogrzebowe.

5. czerwca wyprowadzono z klasztoru do bazyliki doczesne szczątki brata Jana, gdzie o godz. 13:00, pod przewodnictwem ojca prowincjała Antoniego Bochma OMI, została odprawiona Eucharystia za zmarłego.

Oprócz licznie przybyłej rodziny i wiernych we Mszy św. uczestniczyło 4. kapłanów diecezjalnych oraz Misjonarze Oblaci M. N.: 13 ojców, jeden diakon, 8. braci, 3. nowicjuszy. Słowo Boże wygłosił o. Józef Czernecki OMI – ekonom domu kodeńskiego. Kondukt pogrzebowy na kwaterę oblacką cmentarza parafialnego, poprowadził o. Bernard Briks OMI – superior miejscowej wspólnoty zakonnej.

Wieczny odpoczynek racz mu dać Panie …