Należę do pokolenia oblatów, które wyrastało w czasie, kiedy w Polsce nasza wiedza o Ojcu Założycielu – dziś św. Eugeniuszu de Mazenodzie przedstawiała się raczej skromnie. Po prostu był to pewien zasób wiadomości, zarys biografii, działalność, rysy duchowości i charyzmatu. To miało wystarczyć i jakoś wystarczało, aż przyszły lata, kiedy to, co wydawało się bardzo odległe czy wręcz niemożliwe, stawało się coraz bardziej prawdopodobne i wręcz bliskie. Mam na myśli beatyfikację, której proces przebiegał opornie od 1926 roku.
Pobierz załącznik…