Medialna wrzawa wokół filmu Mela Gibsona o męce Chrystusa nie ustaje i naiwnością byłoby oczekiwać, że ustanie. Przyczyna jest prosta: jej źródłem nie są sprawy merytoryczne i argumenty albo niedostatki warsztatowe, historyczne czy teologiczne, lecz założenia przyjęte apriorycznie. Smutne jest to, że szkodę ponosi widz, który wchodzi do kina obciążony balastem fałszywych za¬rzutów, „ustawiony” pod jakimś kątem, i skutkiem tego mniej zdolny do osobistego odbioru tego dzieła, zgodnie z jego przesłaniem. A w istocie chodzi o „sprawę Jezusa z Nazaretu”. Jest to ta sama sprawa, która bulwersowała i dzieliła ludzi, a „dręczyła” szatanów dwa tysiące lat temu, dzisiaj po mistrzowsku wywołana obrazem Gibsona.
Pobierz załącznik…